Tallinn
Zwiedzałem cały tallinn. I dolny i górny. Wogole lokalna przewodniczka się rozchorowała i zastąpił ja jej mąż Zbyszek. Którego nakurwial kręgosłup i chodził sztywno jak Jaruzelski. Mówil że podczas sexu z żoną coś go usztywnilo w kręgosłupie..nie wiem co dolegało żonie bo defacto on ją zastąpił. Nawet poprosił o tabletki przeciwbólowe. Wziął 3 różne. Tylko pytał czy po tym nie padnie. Wczoraj było jakieś święto zwyciestwa a dziś jest święto Jana. Mają długi weekend. Przewodnik spytał jakie mamy dziś święto. A mój dziadek mówi święto dyszla
. A przewodnik co to jest dyszlaZaczęliśmy zwiedzać od cerkwi Aleksandra newskiego o ile się nie mylę. Kupiłem tam dla stooleya Mietka święte obrazki. Potem zachciało mi się lać. Akurat było same południe. Okazało się że w rynku nie ma WC. Poszedłem do WC restauracji za 1 euro. Co za zdzierstwo. Apteka która otwarta jest nieprzerwanie od 400 lat była zamknięta. Pokazano nam wgłębienie na rynku gdzie gotował Makłowicz. Podobno od jego ciężkiej kuchenki zapadły się 4 kamienie bruku tworząc charakterystyczne wgłębienie a było to w 2010. Makłowicz gotował w deszczu i wietrze i wciąż mu gasł kociołek. Ale udało mu się ugotować i zjeść. I dostał sraczki. Poleciał szybko do apteki po 60% nalewkę czosnkową. Tak mu zasmakowała że wracał po szoty bo sprzedają na kieliszki. Makłowicz się schlal i przerwano transmisje.
Byliśmy na mszy w polskiej katedrze. Zero świętych obrazków. Jakis psychiczny lazil między ławkami i machał łapami. Obsługa kościoła (idioci) nie reagowała. Skasować za bilet to wiedzą jak. Ale jak wyprowadzić wariata to już nie wiedzą. Na szczęście po rozpoczęciu mszy wariat sobie poszedł. Bo już chciałem mu przyjechać
Potem poszliśmy koło grubej Małgorzaty. Nawet nie padało. Kupiłem czapkę z napisem Tallinn. Babciom się spodobała mi szara czapka z czerwonymi literami. Pasuje mi pod czerwoną kurtkę. Kupiłem opaske. Długopis też. Dwie przypinki.
Po rozstaniu z przewodnikiem pilot zabrał nas na plażę z uwagi na brak słońca nikt się nie kąpal. Wypiłem piwo. Siedząc na ławce i patrząc się w morze. Niby Bałtyk ale inny. Na koniec jeszcze z daleka zobaczyliśmy klasztor klarysek a właściwie same mury ruina.
Potem mieliśmy godzinę 15 czas wolny. W informacji pobrałem mapki. Kupiłem Pina pocztówki. Następnie sklep z suwenirami. Kupiłem czapkę z daszkiem Tartu. Następnie długopis i innego Pina dużego. Potem poszedłem do marketu tam kupiłem kawior 2.50euro oraz pasztet z renifera z jego wątroby. Przepychota. Kupiłem też piwo i energetyki. Na koniec poszedłem do sklepu firmowego i kupiłem czekoladki wafelki Ryga. Oraz cukierki czekoladki wiśniowe. Poprawiła się pogoda
Mamy dziadka kory jest pod 80tke. Do nikogo się nie odzywa żyje swoim światem. Gdy szliśmy przez park to się odlal pod drzewem i obsikał se spodnie. Babcia zaczęła mi mówić że on się obsikał iże w autobusie będzie śmierdzieć. Dobrze że wziąłem jedynkę bo pewnie miałbym z nim pokój. Wogole to są 3jki babć gdzie jedno łóżko to łóżko polowe które się przewraca tzw dostawką. I babcia pytała czy może ze mną nocować. Nie zgodziłem się. W końcu 600zl zapłaciłem dopłaty by byc sam. Jutro zwiedzanie stolicyj
Zajechaliśmy na 18:00. Hotel bez recepcji. Trzeba znać kody do pokojów. Pilot nie dostał kodów musiał dzwonić bo napisali mu że kody wyślą na mejla rezerwacji. Czyli do Szczecina. Trwało to 2h aż pani Ewa zrobi informacje zwrotna. Na obiad była zupa solyanka. Na drugie wołowina pieczeń ziemniaki i surówką z kapusty. Hotel to blok na przedmieściach Tallina. Jestem na 5 piętrze i mam z okna widok na tallinn. Pogoda się poprawiła. Poszedłem do marketu który ma ok 800m od hotelu.
Po kolacji była msza w jadalni.
Potem pojechaliśmy do Rzezycy. Na spanie i obiadokolacje. Ok 45km od Agłony.moim priorytetem był zakup balsamu ryskiego. To taki alkohol w krzemiennych butelkach. Królowa angielska też to pila. Ale od stycznia wprowadzili prohibicję od 20:00. Do hotelu zajechaliśmy 18.40. odebrać klucze i studio do marketu który był niedaleko bo ledwie 150m. Kupiłem 3 balsamy dwa klasyczne jeden porzeczkowy. One mają 45% ostatni raz piłem go w 2013. Potem kolacja. I znów tym razem po energetyki jakieś ciastka. I doradzałem tym babciom by też kupowały balsam. Byłem też poraz trzeci po hinduska kawę. Babełe ja uwielbia a dostępna jest tylko w pribaltyce.
Z Suwałk do Agłony sanktuarium jest 383km. Na granicy po stronie litewskiej był korek spowolniło nam to jazdę. Plus zmiana czasu godzina do przodu. W Agłonie bylismy na 16:00. Niby łotewska Częstochowa ale to mala wioska sanktuarium pośrodku niczego. Niestety próbować już sobie poszedł. Został sam wikary. Byłem rozczarowany nie było świętych obrazków. A sklepik kościelny był zamknięty.mimo zapewnień pilota że będzie można coś kupić. No nic dla Mietka stąd nie przywiozę. Może jutro. Bazylika piękna odnowiona. Papież Jan Paweł Wielki tu był raz w 1993.
Już jestem w hotelu Szyszko. Byłem tu w 2013 jadąc w podobnym kierunku. Tylko teraz docelowo Finlandia a wtedy sankt Petersburg. Na obiad dostaliśmy zupę bulion całkiem dobry deudac że gotowany na kościach a nie na proszku. Na drugie danie ziemniaki puree z masłem i mlekiem. Buraczki wiórki w oleju. Oraz dwa kotlety mielone. Czacie kotlety mielone w postny piątek dla pielgrzymów. Nikt na to nie zwrócił uwagi. Nawet ksiądz Damian pałaszował kotlety ze smakiem. Chciałem to powiedzieć księdzu i pilotowi. Ale myślę przecież ja lubię kotlety. A wyszedł bym na dewota większego niż jestem. Btw w hotelach gdzie nie ma pielgrzymki albo danie dnia w barach mlecznych jestem bezmięsne w piątek. Jednej babci i dziadkowi mówiłem że podali mięso w piątek. Nikt nie zwrócił uwagi.
Byłem w tym hotelu lata temu pachniał nowością. Ale nic nie można było wynieść jakiejś kanapki bo barmanki kelnerki chodziły jak ssmanki i pilnowały. Zobaczymy jak że śniadaniem będzie jutro.
Hmm co jeszcze? Tu też są białe noce. O 23 jeszcze było jasno. Przy zmianie czasu w Helsinkach 2+ faktycznie o 1 w nocy będzie jeszcze słońce świecić.
Co do Swinic Warckich była tam msza dla nas pielgrzymów. Kościółek mały ale i tak rozbudowany względem pierwotnego.potem pamiątki kupiłem dla Mietka święte obrazki z Faustyna oraz medaliki. Będzie zadowolony. Potem z zakonnica pojechaliśmy do Głogowca. Tam się ona urodziła. Dom był zamieszkany do 1989 r przez jej brata. Potem odkupiła to kuria i zrobiła dom pamięci.
Pogoda spoko tylko silny wiatr ale na Suwalszczyznie zawsze wieje.
Ksiądz na mszy mówił że chwali naszą pielgrzymkę że id nas nie czuć zapachu kiełbasy ani wędzonego kurczaka. Bo mówi jest piątek a pielgrzymi zapominają i jedzą mięso w autokarze. Pomyślałem ja też mam kilka paczek kabanosów z przeceny. Lepsze to niż zapach jajek czy jajecznicy
Szczam na te święte obrazki, ułomie
Po co kurwo połaczyles kulką wątków? Teraz wychodzi że cała moja podróż to tallinn. Zintegruje wszystkie moje wątki i zrob jeden idioto. A konia tego psychola nie usunales.