Dzisaj Kaki-Mroczki
Wyruszyłem w podróż jako niestrudzony wędrowiec, którego ciekawość świata zawsze prowadziła ku miejscom skromnym, a jednocześnie pełnym tajemnic. Tym razem moim celem stały się Kaki-Mroczki – niewielka wieś, o której słyszałem, że kryje w sobie niezwykłe ślady przeszłości. Gdy dotarłem na miejsce, uderzył mnie spokój. Czas płynął tu inaczej, wolniej, jakby cała okolica zanurzona była w ciszy sprzed wieków. Pierwszym punktem mojej wędrówki był Kościół św. Izydora. Niewielki, ale pełen uroku, wznosił się skromnie nad okolicą. Z zewnątrz wyglądał niczym strażnik pamięci, a gdy wszedłem do środka, poczułem zapach drewna i kadzidła. W ciszy usłyszałem własne kroki i miałem wrażenie, że ściany przechowują modlitwy dawnych mieszkańców. Światło wpadające przez niewielkie okna tańczyło na ołtarzu, a ja poczułem, że znalazłem się w miejscu, gdzie sacrum spotyka się z codziennością. Z kościoła ruszyłem w stronę pomników przyrody. Ukryte wśród pól i traw ogromne głazy robiły wrażenie. Ich obecność była jak dowód, że natura również potrafi tworzyć pomniki historii. Każdy głaz zdawał się opowiadać odmienną opowieść, szeptaną przez wiatr i deszcz. Usiadłem obok jednego z nich, dotknąłem zimnej powierzchni i pomyślałem, że tak właśnie wygląda prawdziwa trwałość – milcząca, a zarazem potężna.
Kaki-Mroczki, choć niewielkie, zapisały się w mojej pamięci jako miejsce spotkania człowieka, wiary i natury.