Kałcik i Kruk (uwaga poezja, uwaga długie)
Wśród mroków nocy, gdy księżyc bladł,
Do prałata Kałcik wędrować chciał.
Gość wytworny, w elegancji strojny,
Lecz w sercu nieśmiały, choć uśmiech spokojny.
Prałat z zapałem otwierał swe drzwi,
"Zobacz mój pokój, co blaskiem lśni!
Stary zegar, łoże z baldachimem,
I kruk na szafie – to mój sekret skryty."
Lecz nim zdążył słowa swe dodać,
Cień przetoczył się, jakby chciał straszyć gości.
Kruk, z czerwonymi oczyma, w mroku się skrył,
Kałcik się cofnął, a serce mu drgnęło w brył.
"O Boże Wszechmogący!" Kałcik krzyknął w przerażeniu,
"Co to za potwór, co skrył się w cieniu?"
Prałat, zdziwiony, na kruka spogląda,
"To tylko mój ptak, co nocą błądzi po kątach."
Lecz dla Kałcika – to nie był zwykły ptak,
Czerwone oczy płonęły jak znak,
Że może to zło, co z otchłani wstało,
Lub demon, co w mroku czai się śmiało.
Wybiegł więc Kałcik, nie patrząc za siebie,
Krzycząc o piekle, co nadchodzi z gniewem.
Prałat zaś został, kruka głaszcząc po głowie,
"Każdy ma swoje lęki," cicho odpowie.
A kruk, choć złowrogi, jak gdyby zadrwił,
Zabłysnął oczami i skrzydła rozwinął.
Może to tylko ptak, co w mroku czuwa,
A może zwiastun – kto wie, co los uzupełnia.
I tak Kałcik odszedł, w strachu, lecz żywy,
Historia zaś przetrwa w żartach i dziwach
Bo czasem to, co nas trwoży i mroczy,
Może być tylko krukiem z czerwonymi oczy.
spoko. dałem radę przeczytać, możecie próbować [czesc]