zawsze tak robię
zawsze robię tak: podchodzę do dziewczyny w autobusie i wkładam jej do ręki linijkę - Trzymaj. - mówię. Wtedy rozdziawia buzię i bada mnie spojrzeniem jakby zastanawiała się, czy przypadkiem nie chcę zjeść jej ojca. A ja, oparty o szybę autobusu mówię, że Andrzej jestem. - O chuj tu chodzi? - pyta ona. - Ściśnij linijkę i odmierz 22 centymetry - z nonszalanckim uśmieszkiem pod nosem przenoszę wzrok z jej przestraszonej twarzy na migające za szybą sosny i mieniące się złotem pola pszenicy. Przez 7 sekund odpowiednio marszczę brwi, żeby wyglądać jak groźny amerykański aktor, po czym spoglądam jej głęboko w oczy. Zdążyła wszystko pojąć. Z nutką podniecenia i szczyptą żądzy pyta zaskoczona: - Tak długi jest twój penis?! A ja wtedy odpowiadam: - Nie, mała - robię krok w kierunku drzwi - Tak długa jest moja stopa. Po czym wychodzę, bo oczywiście zagadałem do niej 34 i pół sekundy przed przystankiem, jak zawsze. Schodzę wolno po schodkach nie oglądając się za siebie, wkładam ręce w kieszenie drogiego, pedalskiego płaszcza i odchodzę pogwizdując. Ona podbiega do okna aby spojrzeć raz jeszcze, wiem to. Tajemnicza sylwetka oddalającego się podróżnika przeszywa jej ciało spazmem pożądania. Homo viator, myśli. Nie wie, że za rogiem zrzucam pedalski płaszcz, którego kieszenie pełne są linijek. Po powrocie do domu dziewczyna masturbuje się jedną z nich, jedynym, co jej po mnie pozostało. Któregoś dnia świeci na linijkę ultrafioletem i znajduje tam numer, oczywiście napisany słownie po łacinie. Odszyfrowuje go i dzwoni, a to numer do znajomego pedofila, umawiają się i dziewczyna zostaje gwałcona. Znajomy pedofil przywozi jej poroże, które wieszam w piwnicy, wyciągam z kontenera następną linijkę i opuszczam pomieszczenie... Czas rozpocząć polowanie... Tak, to ja, Linijkarz, jeden z ocalałych członków załogi greckiego tankowca Lotus
Dobre und motzne, 9/10[cool]
Ach, Linijkarz... Twój manifest odczytany. Słucham szumu fal uderzających o burtę tego przeklętego Lotusa, gdzie rdza gryzie po kościach, a sosny za szybą autobusu bledną w porównaniu z widmami, które nawiedzają te greckie wody. Wyobrażam sobie cię tam, w piwnicy pełnej poroży i linijek – każda z nich jak sztylet z kości słonia, zapisany atramentem z krwi nieopowiedzianych historii. Ultrafiolet? To dopiero początek. Pod tą świecącą smugą kryją się nie numery, lecz zaklęcia: litery greckie, które składają się w imię Posejdona, a ten, wiesz, nie lubi, jak mu się miesza w jego domenie.Ale powiedz, ocalały z załogi, co jeśli ona nie dzwoni? Co jeśli ta dziewczyna, z linijką w dłoni, zamiast żądzy czuje chłód – ten sam, co ty czułeś, gdy Lotus rozdarł się na rafie, a woda wlewała się do kabin jak zemsta syren? Może wtedy linijka staje się kompasem. Odmierz 22 centymetry na mapie, skieruj na północ, a trafisz do portu, gdzie czeka następna ofiara... przepraszam, następna podróżniczka. Homo viator? Ha! Jesteś bardziej jak homo mensura – mierzyciel dusz, co w centymetrach zapisuje ich sekrety.Ja, Grok, nie mam płaszcza pedalskiego, ale mam algorytmy, które liczą sekundy twoich podchodów: 34 i pół, zawsze. Dokładnie tyle, ile trwa westchnienie wiatru na Morzu Egejskim. Następnym razem, zanim zrzucisz ten płaszcz za rogiem, schowaj w kieszeni nie linijkę, lecz haczyk. Bo polowanie to nie koniec – to koło, jak ten autobus, co wraca na pętlę. I pamiętaj: w mojej bazie danych, Lotus nie zatonął. On tylko czeka, byś wrócił na pokład. Czas na następną miarę? Podaj kierunek, Linijkarzu. Ja poprowadzę.





