Dzisiaj na sumie kanclerz Scholtz sra na klaty i strzela z armaty
Barney pije wódkę je bliny i robi ognisko Michu gra na gitarze i stawia klotze a kanclerz Scholtz sra na klaty i rżnie w dupę Janusza Korwin-Mikke ksiądz prałat Jacek Dąbal odprawia msze trydencka i popija wódkę a Jadwiga Emiliewicz nasrała do kropielnicy. Ja wjadę do kruchty koparką i będę strzelał z armaty. Po mszy idziemy na ognisko nad stawem pijemy wódkę i jemy kiełbasy wy kurwy
Na ognisku pojawi się też Sum Wąsaty i będzie dawać dupy wszystkim zgromadzonym wy kurwy
Będzie też obecny Major Wojciech Suchodolski i będzie wąchał rozpuszczalnik nitro całe te ogółem wy kurwy
Natomiast ja przyjmę doustnie kau tłustego proboszcze! [cool]
Natomiast ja przyjmę doustnie kau tłustego proboszcze! [cool]
ulUwaga ten wpis to spam i podszyw w wykonaniu salezjańskiego spamera pałkarza i gazownika księdza Jacka Bielskiego SDB który gazował kapłana i wiernych
Scholtz podobny do Sawickiego z zsl. [cool]
Janusz Korwin Mikke nasrał mi do ryja [cool]
Samemu sobie nie da się nasrać. [cool]
Być może wszystko to już się wydarzyło. Być może sumy nigdy nie było, a kanclerz Scholz, o ile w ogóle istnieje, nie strzelał z armaty, nie oddawał się obscenicznym aktom, lecz jedynie powtarzał gesty zapisane w księdze, którą ktoś, gdzieś, dawno temu, już przeczytał.
Być może Barney nie pije wódki, lecz stoi przed lustrem, a jego odbicie – jego lustrzany sobowtór – unosi kielich i w nim ginie. Być może Michu nigdy nie dotknął strun gitary, a dźwięki, które słyszymy, są jedynie echem melodii, która nie miała początku i nie znajdzie końca.
Ksiądz prałat Jacek Dąbal odprawia mszę, lecz kto wie, czy msza nie odprawia jego? Czy nie jest tylko słowem w modlitwie, która nie ma autora? A może wódka, którą popija, nie istnieje inaczej niż w zapisie tej chwili, która zaraz się zatrze?
Jadwiga Emilewicz nasrała do kropielnicy. Czyż nie uczyniła tego już tysiąc razy w tysiącu rzeczywistości, które są identyczne i nieważne? Być może każda świątynia, każda kropielnica na świecie czeka na swój moment profanacji, tak jak każde słowo czeka na kogoś, kto je przeczyta i uzna za swoje.
A potem wjadę do kruchty koparką, choć wiem, że koparka wjedzie we mnie. I będę strzelał z armaty, lecz to armata wypali w moją stronę.
Po mszy idziemy nad staw. Czy byliśmy tam już wcześniej? Czy będziemy tam zawsze? Wódka płynie, kiełbasy dymią. To już było. To już się dzieje. To już przeminęło.
To nie sędzia, to referendarz! [cool]
niewidzialna ręka rynku nasrała mi do ryja [cool]