Nowy kierownik jest bezwzględny
Wczoraj zaczęliśmy od przebieżki parę kilometrów po lesie, bez śniadania. Śniadanie dostało tylko pierwszych trzech na mecie. Reszcie kazał wyżywić się samodzielnie. Nazbieraliśmy trochę grzybów ale było za mało do podziału, więc Jaworek wpadł na pomysł napadu na niedaleką wioskę. Wiocha okazała się dwiema skromnymi chałupami. W jednej mieszkała jakaś babina z kurami. Jaworek zabrał kury na rosół a Karp i Ciesielski przypiekali babinę aż skwierczało i wyciągnęli od niej 30 złotych i 2 kojniacze oszczędności. Na podwórku była jeszcze krowa ale tak chuda i zabiedzona, że Karp pomylił ją z krzakiem i przypadkiem na nią nasikał. Potem Jaworek zajrzał przez okno do drugiej chałupy ale zbladł, przeżegnał się i powiedział, że tam nie wolno wchodzić. Wróciliśmy do roboty, w tym czasie nowy kierownik przepadł bez wieści. Na jednej ze ścieżek znaleźliśmy gotowe pułapki, wykopane zamaskowane doły wypełnione zaostrzonymi palikami. W jednym było dużo krwi ale kierownika ani śladu.
Proszę czytać po 1 linijce i pamiętać o odpoczynku, zwłaszcza grubasy i renciści.
Na koniec przyjąłem doustnie kał tłustego gajowego! [cool]
A czemu jajek nie zabraliscie przecież to samo zdrowie takie wiejskie od kury zielonołapki