Epopeja Lewicy z dniem wolnym na tzw. Boże Narodzenie przypomina mi historię pisarza Lubińskiego
z powieści Zbigniewa Nienackiego Raz w roku w Skiroławkach.
Pisarz Lubiński, kierowany najlepszymi chęciami dobra wspólnego, dla mieszkańców Skiroławek chciał załatwić wielką wygodę - przystanek autobusowy we wsi. Jego starania ludność przyjęła podejrzliwie, bowiem on sam przystanku nie potrzebował, bo miał auto. Za plecami obmawiano go, szydzono, kpiono i traktowano z pogardą, a nawet ktoś nasrał mu przed furtką. Szanowano natomiast doktora Niegłowicza, który zamiast przystanku wolał, remont drogi, żeby bardziej komfortowo jeździć samochodem.
Identyczna historia jest z Lewicą i jej naiwną akcją. Droga Lewico: katole i tak będą wami gardzić, choćbyście im nieba przychylili, więc nie liczcie na szacunek i głosy z ich strony [czesc] i zajmijcie się wreszcie skutecznym załatwieniem spraw swojego własnego elektoratu.
To jak z wyborcami Trumpa - załatwili bogaczom skupionym wokół Trumpa szybkie wzbogacenie się a sami będą zdychać na zawał, bo nie będzie stać ich na opłacenie ewentualnych kosztów leczenia.
nie chceme wolnej wigilii, chceme darmową skrobanke
polska lewica to mega gówno [czesc] nic ludziom nie pomogą tylko świrują przy rozporkach albo zapodają takie nonsensy. mogliby dać te wigilię za dzień świąteczny wypadający w sobotę i by było bez strat bo średnio przypada 1 taki dzień rocznie i pozbylibyśmy się głupiego przepisu