Coś strasznego wydażyło mi się podczas przystanku w karczmie w drodze do Bydgoszczy...
Otóż byłem tam nie dalej jak kilka dni temu, zatrzymując się na krótki popas przed dalszą podróżą a wybierałem się do Bydgoszczy. Wstąpiłem do niewielkiej lecz schludnej karczmy i gdy spożywałem talerz apetycznego barszczu, dobiegło mnie zza okna dziwnie niepokojące rżenie mego dzielnego rumaka - Pioruna. Wybiegłem ocierając w pośpiechu barszcz z wąsów i oczom moim ukazał się ambarasujący widok.
Oto ujrzałem człowieka w wieku zapewne koło trzydziestki, kompletnie nagiego, którego fizjognomia wyglądałaby na nader pospolitą, gdyby nie okrutnie rozbiegane spojrzenie - jegomość ów zdawał się patrzeć w dwie zupełnie różne strony świata naraz. Miary jego żałosnego wyglądu dopełniały imponujące zakola.
Człek ten dopadł do Pioruna i nimem zdążył wypowiedzieć słowa: odejdź pospolitaku!, nadział się sam, z własnej woli, na koński peryskop!
Rżenie rumaka zbiegło się z okrzykiem niewątpliwej rozkoszy jakie wydał z siebie ów sodomita! Z bocznych uliczek nadbiegali zaniepokojeni obywatele, by więc odegnać tego nieszczęśnika i uwolnić od jego krępującego zachowania mego Pioruna, potraktowałem zakolarza szpicrutą po jagodach, ów jednak zdawał się czerpać z tego raczej przyjemność i zupełnie nie był tą sytuacją skonfundowany. Nie widząc innego wyjścia dobyłem szabli i zacząłem go solidnie płazować, niestety nim odpędziłem go precz zdążył jeszcze doprowadzić do rozkoszy Pioruna i oddalił się dopiero cały pokryty końskim lukrem.
Szlachetni obywatele Górzna rzucili się do przeprosin, znali oni bowiem owego nieboraka od dawna, zwano go Oldmanem (to angielski przydomek ze względu na owe godne starca zakola), trudno było mieć więc do nich żal, jednak przestrzegam kolejnych wędrowców, którzy zawitają w tamto miejsce, by mieli baczenie na tak niezwykłego autochtona.
rotmistrza? o paniczu SNK albo kałmuku?